06 stycznia, 2013

Rozważam problem z każdej istotnej i nieistotnej strony, jednak nie dostrzegam możliwości wyjścia z tej co najmniej niekomfortowej sytuacji bez szkody. Za dużo siedzę w dalekiej przyszłości, zbyt wielkie ilości wygodnych gdybań przetaczam wciąż na nowo. Nie zwracam uwagi na najbliższe trzy tygodnie, które mają  absolutnie wszystko rozstrzygnąć. Jakby się już z góry zakładało, że te chore przypuszczenia się sprawdzą, bez względu na to, ile grzeszków ma się na koncie. Naprzemiennie maleję i rosnę. Noszę góry, ale i kłaniam się jak najniżej jestem w stanie, myślę stale o jakichś rocznicach, dziesiątkach alternatyw jednego dnia. Ciepło, chłodno, upalnie, mroźno, deszczowo, sucho. Męczę się tak bardzo. 
Przechodzisz przez pokój
Jakby oddychanie było łatwe