12 września, 2013

W literaturze pełno mamy wzmianek o bólu fizycznym, pełniącym rolę metafizycznego ukłucia. Jeśli chodzi o mnie, to wszelaki ból dwojako we mnie uderza: z jednej strony widocznie podkreśla rozwód pomiędzy mną a moim ciałem, a jednocześnie zbliża mnie do niego, mnie samej. Ten ból w większej mierze jest prawdziwą więzią. Gdybym tylko potrafiła rysować, przedstawiłabym tę myśl alegorycznie jako ból wyganiający duszę z ciała, jednak ten rysunek równocześnie udowodniłby, że wszystko jest jako takim fałszem: najzwyczajniejsze pozory kompleksu, którego jedność polega na nieposiadaniu jej.